piątek, 31 lipca 2015

Moja piramida włosowa

Aby ostatecznie uporządkować moją włosową pielęgnację (a po części też stworzyć), postanowiłam zrobić piramidę, która będzie mi przypominać jak często powinnam stosować poszczególne zabiegi. Takie konkretne wytyczne najlepiej działają na mój nieogarnięty, ale ścisły, umysł :) Nie wszystko zawsze wychodzi mi tak jakbym chciała, ale ciągle nad sobą pracuję! Poniżej wstawiam swoją piramidę i postaram się trochę ją opisać.





Codziennie

Każdego dnia staram się chronić moje włosy przed wpływem czynników zewnętrznych, dlatego bardzo rzadko zdarza mi się wyjść z domu bez wcześniejszego spryskania ich odżywką bez spłukiwania. Szczególnie w te upalne dni jest to bardzo ważne! Często też upinam je w wysoki kok (to w domu) lub plotę warkocz (moim zdaniem każdy powinien mieć taką szybką, niezawodną fryzuję na gorszy dzień). Oprócz tego staram się zabezpieczać końcówki - chociaż przyznam, że nie wychodzi mi to za dobrze. Aktualnie nie biorę żadnych suplementów, ale zaliczyłabym do tego picie drożdży, skrzypokrzywy, siemienia lnianego czy coś w tym stylu. 
Mój największy błąd: wychodzenie z domu we fryzurze, w której spałam (naprawdę mi się zdarza!). Chociaż śmiesznie czasem wychodzi, jak później ludzie chwalą moje wymyślne koczki czy warkocze :)

Co 2-3 dni

Przy każdym myciu włosów (metodą OMO) obowiązkowo nakładam maskę. Zazwyczaj według zaleceń, czyli na dłużej, ale zdarza mi się używać je jak odżywki. Zawsze używam delikatnych szamponów, aktualnie jest to Babydream ułatwiający rozczesywanie, Facelle różowy i jakiś szampon Babuszki Agafii, który dostałam gratis do jednego zamówienia. Po umyciu wycieram lekko włosy ręcznikiem z mikrofibry i wcieram Jantar na skalp. Tutaj przyznam się do kolejnego grzeszku: zależnie od nastroju masuję skórę głowy rękoma, ale zazwyczaj zwyczajnie mi się nie chce i robię to bardzo pobieżnie. Na koniec robię coś, czego absolutnie żadna włosomaniaczka robić nie powinna: wiążę włosy i idę spać w mokrych!

Raz w tygodniu

To kategoria, którą muszę najbardziej dopracować, ponieważ żadnego z wymienionych zabiegów nie robię raz w tygodniu! Wiem, że powinnam (ewentualnie raz na dwa tygodnie), dlatego je tutaj umieściłam i będę się bardzo starać, żeby chociaż jeden z tych zabiegów w danym tygodniu wykonać (chociaż oczywiście najlepiej wszystkie). Kilka razy stosowałam płukanki, ale zawsze miałam wrażenie, że jedynie niepotrzebnie obciążają i przetłuszczają moje włosy. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to kwestia ich złego doboru, ale lenistwo zwycięża. Ostatnio też moje włosy wcale nie potrzebują tak częstego olejowania (ani protein, ani nawilżaczy - w sumie nie mam pojęcia co potrzebują), ale ten raz w tygodniu myślę, że by się przydał. Nie jestem pewna co do peelingu cukrowego, chociaż oczywiście mam w planach to wypróbować.

Raz w miesiącu

Raz w miesiącu staram się moim włosom zafundować detoks - czyli zwykłe umycie włosów szamponem, bez żadnych odżywek czy masek. Czasem jest to też połączone z peelingiem cukrowym, czasem zwykłym szamponem SLES, ale zazwyczaj delikatnym. Robię to, żeby dać włosom odpocząć i żeby zobaczyć w jakim aktualnie są stanie. Teraz mam zamiar też raz w miesiącu dać im dawkę protein, których aktualnie bardzo mocno unikam - wydaje mi się, że powodowały straszne przesuszenie moich włosów. Może jak się do nich przekonam to zrobię laminowanie, ale póki co zacznę od zwykłych żółtek, tak żeby zobaczyć efekt.

Sporadycznie

Nie chciałbym, żeby ktoś pomyślał, że likwiduję SLES z mojej "diety" włosowej, dlatego że jest to modne. Moja skóra głowy bardzo nie lubi tego składnika. Ani silikonów, które zazwyczaj mu towarzyszą. Sprawiają one, że moje włosy są jeszcze tego samego dnia przetłuszczone, obciążone i po prostu niekomfortowo się czuję. Dlatego używam ich jedynie na końcówki, czasem w odżywkach b/s. Na SLS i SLES moja czupryna reaguje łupieżem, tak samo zresztą jak na Alterrę. Może to być spowodowane tym, że mój tata ma łuszczycę - chorobę dziedziczną. Dlatego raczej staram się nie drażnić nimi skalpu, ale jeśli już muszę (no czasami wypada jednak) to zawsze później nakładam jeszcze maskę Biovax. Jeśli potrzebuję lżejszego oczyszczenia - całkowicie wystarcza mi cukrowy peeling. Do tej kategorii zaliczam także modelowanie, czyli suszenie suszarką, pianki, lakiery i wszystkie tego typu zabiegi. Końcówki podcinam raz na dwa, trzy miesiące.

Podsumowanie

Moja piramida nie jest idealna i już wiem, że będę prawdopodobnie ją lekko modyfikować. W tej chwili postaram się "żyć" według jej wskazówek. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że ten schemat i jego zasady są dla mnie, nie ja dla nich :)

6 komentarzy:

  1. Super opisane! Konkretnie i na temat, aż miło się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak przejrzyście, aż narobiłaś mi chęci, żebym ja sobie zrobiła podobną piramidę odnośnie pielęgnacji włosów i cery-bo u mnie to wszystko odbywa się wtedy, gdy sobie o tym przypomnę i jest to niezbyt regularnie. Zainspirowałaś mnie!

    www.kwietniowaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, mam wszystko czarno na białym i dużo łatwiej ułożyć pielęgnację, to co będę w danym tygodniu robić! :)

      Usuń
  3. Nigdy nie robiłam peelingu włosów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tutaj chodzi o cukrowy peeling skóry głowy :) Bardzo polecam, świetnie oczyszcza, a masz 100% pewności, że się zmyje - w końcu cukier :D Proporcje szamponu/odżywki w stosunku do cukru 1:2, wymieszać i masować tym skalp - gęstsze włosy może być trochę trudniej, ale wystarczy trochę wprawy!

      Usuń